piątek, 31 grudnia 2010

IDEAŁ

Dziś przedstawiam lalkę, która od dłuższego czasu była moim beznadziejnym marzeniem. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia i z miejsca awansowała na sam szczyt mojej lalkowej listy marzeń. Jednak kiedy zajrzałam na Ebay, mój zapał został brutalnie ostudzony – zobaczyłam te straszne 4-cyfrowe ceny i lekko się załamałam. Mimo wszystko postanowiłam nie tracić nadziei i od czasu do czasu zaglądać na Ebay – a nuż jakiś sprzedawca wystawi ją wyjętą z pudełka (i w związku z tym o wiele tańszą)? Przez kilka miesięcy nic się nie działo, aż wreszcie pewnego dnia zaglądam na Ebay i oczom nie wierzę – mój indiański obiekt pożądania wystawiony w bardzo okazyjnej cenie, nie wyjmowany z pudełka… Rzuciłam się do licytowania i… okazało się, że jestem jedyną licytującą. (Być może innych kupujących odstraszyło to, że sprzedawca był nowy, a może po prostu ta lalka była mi przeznaczona ^^).
Kiedy do mnie dotarła i wyjęłam ją z pudełka, zaczęłam się cieszyć jak dziecko. Naprawdę wspaniale jest spełniać swoje lalkowe marzenia, a jak się spełnia to największe, to już w ogóle jest jedna wielka euforia :)
Niniejszym przedstawiam Pamuk, czyli Native Spirit of the Sky:






Jak widać, pozostałe dziewczyny serdecznie ją przywitały i szybko przyjęły do swojej indiańskiej paczki:





Pamuk była moją wymarzoną lalką, ale nie przypuszczałam, że dosłownie każdy jej detal okaże się idealny, a niektóre wręcz przewyższą moje oczekiwania. Np. ciałko – spodziewałam się Twist’n’turn, które posiada np. Zośka:


A co otrzymałam? Moje ukochane belly button:


Absolutnie urzekła mnie jej twarz, szczególnie ten śliczny, delikatny cień wokół oka i samo spojrzenie – o ile np. w przypadku Zośki mam wrażenie, że ucieka spojrzeniem gdzieś w bok, o tyle Pamuk patrzy przed siebie śmiało, a jednocześnie przyjaźnie.


Fryzura nie dość, że ładna (zwróciliście uwagę na wpięte w warkocz piórko?), to jeszcze bezproblemowa – tak solidne warkocze na pewno się nie rozlecą:)


Naszyjnik też jest świetny i na szczęście o wiele mocniejszy od nieszczęsnych koralików Zośki:


A do tego Pamuk posiada misternie wykonany (i jak dotąd skuteczny ;)) dream catcher:




Ubranko też bardzo mi się podoba, zwłaszcza sylwetka konia na bluzce i całe mnóstwo frędzli ;)




Jak się okazało, w cudzych ubraniach Pamuk też wygląda niczego sobie:




Jak na Spirit of the sky przystało, Pamuk potrafi latać:



Naprawdę nie mogę się nią nacieszyć :) Czuję się całkowicie nasycona jako zbieracz – i dobrze się składa, bo w najbliższym czasie raczej nie będę kupować żadnych nowych lalek – muszę trochę pooszczędzać, żeby móc spełnić swoje inne, poza-lalkowe marzenia. Oczywiście to nie oznacza, że przestaję prowadzić bloga – mam jeszcze trochę dziewczyn czekających w kolejce do opisania :)
Wszystkim blogowiczom życzę udanego Sylwestra (a sobie jak najmniej huku i petard – zawsze mam ciężkie wejście w nowy rok…), a w Nowym Roku pomyślności i spełnienia marzeń, nie tylko tych lalkowych!


sobota, 25 grudnia 2010

IMIENNICZKA

Niektórzy z Was pisali już o lalkach, które z jakiegoś powodu są im szczególnie bliskie, zdają się zawierać w sobie ważną cechę swojego właściciela. Ja za taką lalkę uznałabym właśnie tę, którą wygrzebałam wczoraj spod choinki :) – Native Spirit of the Earth. Dlatego też uznałam, że musi zostać moją imienniczką. Przedstawiam Wam Zośkę :)





Czemu właśnie ta lalka ma mnie przypominać? Bo to Spirit of Earth, a ja też jestem Spirit of Earth :) (A dokładniej rzecz biorąc Spirit of the Countryside, lol). Kocham przyrodę, lasy, a moją małą “wiochę” pod Warszawą uważam za najpiękniejsze miejsce na świecie. I autentycznie jestem chora, jeśli przez dłuższy czas muszę mieszkać w mieście. Z kolei kiedy przyjeżdżam na wieś i wychodzę z moim Potworem na spacer, naprawdę wpadam w euforię, staję się tak szczęśliwa, że już nic więcej nie jest mi do szczęścia potrzebne :) Łażę po lesie i cieszę się jak dziecko, i to zupełnie niezależnie od pory roku. W mojej „wiosze” zawsze jest pięknie, nawet kiedy całymi dniami leje i na drodze robi się breja :)
Ale wróćmy do Zośki. Od dłuższego czasu zajmowała bardzo wysokie miejsce na mojej liście lalkowych marzeń, plasowała się tuż za lalką będącą na samym szczycie (o której innym razem). I to właśnie przy niej pobiłam swój rekord cierpliwości :), najpierw czekając podejrzanie długi czas na przesyłkę (powód? Urząd celny), a potem – już z własnej nieprzymuszonej woli – na 24 grudnia.  


Przezornie jeszcze przed rozpakowaniem zrobiłam jej zdjęcie w pudełku. Przezornie, bo – wstyd się przyznać – na dzień dobry rozwaliłam jej naszyjnik… Oczywiście go naprawiłam, jednak w trakcie nawlekania koralików trochę zmieniła mi się koncepcja i ostatecznie zośkowy naszyjnik wygląda tak:



A tak wyglądał początkowo:


Jak widać, bardzo polubiłam mold Angel/Goddess :) Niby wszystkie lalki z tym moldem wyglądają podobnie, ale jednocześnie mam wrażenie, że każda z nich posiada jakąś specyficzną, typową tylko dla siebie cechę, która została szczególnie wyeksponowana. W przypadku Zosi bez dwóch zdań jest to niesamowita łagodność, która wręcz promieniuje z jej buźki.



Jestem zachwycona jej włosami – są czarne, lśniące i niesamowicie długie :)


Do stroju – jasnej sukienki z „frędzlami” i skórzanym paskiem – też nie mam żadnych zastrzeżeń.







Jak widać, już wczoraj Zośkę ciągnęło do lasu, więc dzisiaj z samego rana wybrałyśmy się na mały spacer i sesję zdjęciową. Przy okazji chciałam sprawdzić, czy moja nowa lalka potrafi przywoływać dobrą pogodę, tak jak niektóre z Waszych lalek :) Okazało się, że niestety nie opanowała takiej umiejętności, za to posiada inną – jak na Spirit of the Earth przystało, potrafi przywoływać do siebie zwierzęta :) (Pomijam moje domowe zwierzaki, które z natury są bardzo ciekawskie i obowiązkowo muszą uczestniczyć przy rozpakowywaniu każdej nowej lalki :)) W trakcie dzisiejszego spaceru Zośce udało się przywołać… sarenkę, która podeszła do nas całkiem blisko, popatrzyła przez chwilę w naszą stronę, po czym odbiegła w stronę lasu.
Dosyć gadania, przejdźmy do zdjęć:














I już po spacerze, w domu:


środa, 22 grudnia 2010

Świąteczne życzenia (Auguri di Natale)

Wszystkim czytelnikom bardzo dziękuję za zainteresowanie blogiem i komentarze i z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkiego dobrego. Zdrowia, szczęścia i oczywiście kolejnych lalkowych oczarowań i trofeów :)
Korzystając z okazji serdecznie Was zapraszam do przeczytania kolejnego posta, który na 100% pojawi się 25 grudnia, a w którym zaprezentuję tę oto panią:

Ringrazio cordialmente tutti i lettori del loro interesse e dei commenti e in occasione di Natale vi auguro ogni bene. Vi auguro salute, buona fortuna e ovviamente future estasi e rapimenti dovuti alle bambole :)
Cogliendo l’occassione vi invito al post successivo che pubblicherò certamente il 25 dicembre ed in cui presenterò questa donna:




sobota, 18 grudnia 2010

Mniej gadania, więcej zdjęć (Meno chiacchierare, più foto)

Jak wyżej... Myślałam, że uda mi się zaprezentować kolejną dziewczynę, ale ostatnio zdecydowanie brakuje mi wolnego czasu... Pozostaje mi obiecać, że w przyszłym tygodniu przygotuję porządnego posta i przedstawię ślicznotkę, która już czeka pod choinką na rozpakowanie;)
A dziś kilka zdjęć Sarghiny w nowej sukience i naszyjniku plus moja ukochana Ifianassa w stroju, który podwędziła Princess of Navajo :)

Come sopra… Pensavo che sarei riuscita a presentare un’ altra ragazza, ma recentemente proprio mi manca il tempo… Ma posso promettere che la settimana prossima scriverò un post ‘vero’ e presenterò la bella che sta già aspettando di essere aperta sotto l’albero di Natale ;)
Oggi presento qualche foto di Saraghina, nel suo abito nuovo, e della mia cara Ifianassa, nell’ abito rubato alla Principessa Navajo :)














A teraz Ifi w "pożyczonym" ubranku:

E adesso Ifi nel suo abito ‘preso in prestito’






Wydaje mi się, że w tym ubranku jest jej bardziej do twarzy niż Senisze...

Mi pare che quest’abito stia meglio a lei che a Seniha…




Suknia Princess of Navajo to bynajmniej nie jedyne spolium Ifianassy... Swoją meksykańską koleżankę też pozbawiła stroju:

L’abito della Pirncipessa Navajo non è l’unico spolium di Ifianassa... Ifi ha anche provato l’abito la sua amica messicana:




sobota, 11 grudnia 2010

Turecka Indianka (Indiana turca)

Indiańskie stadko się powiększa… Dzisiejsza ślicznotka to pierwsza z dwóch lalek, które już od dawna znajdowały się na mojej liście życzeń. Dotarła do mnie mniej więcej dwa tygodnie temu, ale z rozpakowywaniem wstrzymałam się do 6 grudnia. Chociaż jest Indianką, dostała ode mnie imię… tureckie, po części dla podkreślenia dnia, w którym ją rozpakowałam (wszak św. Mikołaj był Turkiem :)), a po części dlatego, że przypomina mi graną przez Nergis Öztürk Senihę z „Zazdrości” Zekiego Demirkubuza.

La tribù indiana sta aumentando… La bella di oggi è la prima delle due bambole che erano nella mia lista dei desideri da molto tempo. È arrivata circa due settimane fa, ma ho deciso di non aprire il pacco fino al 6 dicembre. Benchè sia una indiana, le ho dato un nome... turco, in parte per sottolineare il giorno in cui l’ho aperta (dopo tutto, San Nicola era turco :)), ed in parte perchè questa bambola mi ricorda Seniha di ‘Gelosia’, film di Zeki Demirkubuz, interpretata da Negris Öztürk.

Dosyć gadania, przejdźmy do zdjęć!

Basta chiacchierare, veniamo alle foto!
Tradycyjnie zacznę od oficjalnego zdjęcia, na którym Princess of Navajo (bo to o niej mowa) wygląda moim zdaniem o wiele mniej zachwycająco niż w rzeczywistości. Na pewno nie oddaje ono w pełni jej wdzięku:

Come sempre comincio con la foto promozionale, in cui, secondo me, Principessa Navajo (perchè di lei si tratta) non ha un’ aspetto così affascinante come nella realtà. Sicuramente questa foto non riesce ad esprimere totalmente il suo fascino:





A tak Seniha prezetuje się u mnie:

E così Seniha si presenta a me:


To pierwsza lalka, która doczekała się porządnej sesji w plenerze :)

E’ la prima bambola con cui ho fatto una vera sessione fotografica all’aperto :)








Coś mi się wydaje, że zima to jej ulubiona pora roku…

Mi pare che l’inverno sia la sua stagione preferita...


W tej lalce podoba mi się naprawdę wszystko: fryzura (choć czuję, że ten kok pewnego dnia się rozleci ;)), ubranie (zwłaszcza spódnica!), biżuteria… A najbardziej oczywiście twarz, pełna wdzięku i spokoju.

Mi piace veramente tutto di questa bambola: l’acconciatura (benchè io presenta che un giorno questo chignon si romperà ;)), il vestito (soprattutto la gonna!), i gioielli… E ovviamente, ancora di più mi piace la sua faccia, piena di fascino e calma.