niedziela, 26 lutego 2012

Spełnione marzenie

Wiem, że do tej pory dałam się poznać jako miłośniczka Antosiek, ale - surprise, surprise :) - dochodzę do wniosku, że gdybym musiała wybrać najpiękniejszy mold, jaki wyszedł spod ręki Tonnera, postawiłabym na Sydney. Jakiś czas temu przez moje stadko przewinęła się Sydney Envy, potem przez parę miesięcy zapomniałam o tym moldzie, aż pewnego dnia natknęłam się w sieci na sesję zdjęciową przecudnej Sydney Central Park Stroll. Wszystko było w tej lalce idealne: hippisowskie ubranko, niespotykany odcień włosów, wyraz twarzy, spojrzenie, płaskie stopy... :) Zaczęłam przeszukiwać Ebay i Allegro i szybko zorientowałam się, że CPS to lalka bardzo trudna do zdobycia. W końcu trafiłam na jakąś aukcję - jedną z tych, które kończą się w środku nocy :) - gdzie chyba ze 20 licytantów "biło się" o Sydney i niestety przegrałam. Kolejna aukcja - to samo. W akcie wielkiej desperacji zaczęłam wysyłać maile z ofertą kupna do osób, na blogach których dostrzegłam moją wymarzoną Sydney. Większość osób odpisała, ale nikt nie skusił się na moją propozycję. Nie żebym się dziwiła :) Na szczęście po jakimś czasie cudem natknęłam się na aukcję z CPS na Ebay'u. Piszę "cudem", bo była to aukcja, która nie wyświetlała się w wyszukiwarce polskiego Ebay'a (nawet po wybraniu opcji "cały świat"), pokazywała się tylko i wyłącznie na stronie ebay.com. Wyglądało na to, że sprzedawca nie wysyła do Europy, ale po mojej wielkiej akcji z wysyłaniem maili do wszystkich znanych mi posiadaczy Sydney wysłanie krótkiej wiadomości z pytaniem o wysyłkę do Polski było już pikusiem :) Ku mojemu zdziwieniu - i oczywiście ogromnej radości! - sprzedawca od razu się zgodził. Tym sposobem kilka dni temu dotarła do mnie moja wymarzona Sydney Central Park Stroll, która przez śledzących wyżej opisane perypetie domowników została złośliwie nazwana "Srolem" ;) Oczywiście na żywo okazała się jeszcze piękniejsza niż na wszystkich internetowych zdjęciach razem wziętych :)
Dziś tylko kilka zdjęć powitalnych, z porządną sesją mojej ślicznotki zaczekam do wiosny!


Te oczyska są niesamowite!!!










PS: Nie jestem pewna, czy wspominałam już o tym w którymś z poprzednich postów, ale w moim tonnerkowym stadku panuje niestety prawo dżungli i często jedna lalka "wygryza" drugą. Mam silne postanowienie, żeby Tonnerki w mojej kolekcji za bardzo się nie rozmnożyły, poza tym często żeby pozwolić sobie na wymarzony "okaz" jestem zmuszona sprzedać jakiś inny. Tym razem padło na perukową Antosię. Kilka pożegnalnych fotek:




wtorek, 14 lutego 2012

Mój pierwszy OOAK

OOAK bynajmniej nie mojego autorstwa! Bohaterka dzisiejszej notki to dzieło utalnetowanej Cindy Lorimer. Przedstawiam Wam śliczną Delie:



Jonquilowy mold intrygował mnie od dawna, ale jednocześnie nie byłam do niego do końca przekonana. Teraz już wiem, czemu: brakowało mi w nim jakiejś przeróbki. Jonquil w wersji repaint to jest to! :) 
Przy zdobyciu niektórych Tonnerek muszę się strasznie natrudzić, napocić i naszukać. W przypadku Delie, dla odmiany, poszło bardzo gładko i jedna skromna oferta na Ebay'u w zupełności wystarczyła, by ją zdobyć. Co oczywiście nie zmienia faktu, że Delie z miejsca stała się jedną z moich ukochanych Tonnerek i znajduje się w gronie tych, które NIGDY! PRZENIGDY! nie zostaną wystawione na sprzedaż :)


Zachwyca mnie jej nowy, repaintowy makijaż: fiołkowe oczy, ładnie podkreślone usta i oczywiście przecudny blushing na policzkach. 


Zrezygnowanie z "kup teraz" na rzecz "najwyższej oferty" ma tę zaletę, że można kupić wymarzoną lalkę naprawdę tanio. Natomiast wadą okazała się konieczność zrezygnowania z jej oryginalnego stroju: czarnej sukienki w trupie czachy, pończoch w paski, 'chokera' z doczepionym łańcuszkiem i oczywiście szmacianej lalki.
Tak Delie prezentuje się u mnie - jej oryginalny strój postanowiłam zastąpić sukienką pożyczoną od The Waif:


A lalkę-przytulankę misiem :)


Delie to ciekawy przypadek w mojej tonnerowej kolekcji, która która z jednej strony składa się z lalek bardzo dziewczęcych, "dziecinnych" (Cami x2, jeszcze nieprzedstawiona Kit), a z drugiej z bardzo kobiecych, dojrzałych (Glinda, Antoinette Tranquil, Jac). Delie w moim odczuciu plasuje się gdzieś pośrodku. 





Gdybym miała wybrać trójkę moich najukochańszych, najważniejszych Tonnerek, Delie na 100% znalazłaby się w tym gronie. Kolejne miejsce zajęłyby ex aequo Jac Midas Touch i Antoinette Jolie, a następne lalka, o której marzyłam od dłuższego czasu i którą jakimś cudem udało mi się niedawno zdobyć. Mam nadzieję, że szybko do mnie dotrze i będę mogła przedstawić ją już w kolejnym poście!