środa, 31 sierpnia 2011

Nowa Indianka

Po dłuuugiej podróży z „postojami” (na szczęście nie w Urzędzie celnym – uff!) dotarła do mnie kolejna ślicznotka – oczywiście Indianka, bo jakżeby inaczej :) To właśnie dla niej posprzedawałam większość lalek ze swojej kolekcji – ale po rozpakowaniu pudła stwierdzam, że absolutnie była tego warta!  Tadaam:
Tak, przyjechała do mnie moja wymarzona Wind Rider. Na dzień dobry zrobiłam jej masę zdjęć (dopóki nie rozładowały się baterie :)), ale nie jestem pewna, czy zdjęcia są w stanie w pełni oddać urok tej laleczki.
Tak wyglądała jeszcze w pudle:

A tak po wyjęciu:

Nazwałam ją Moira – imię chyba dosyć adekwatne, skoro decyzja o jej zakupie zadecydowała o losach większości moich lalek…
Biedaczka przez kilka długich tygodni była w męczącej podróży, a całe swoje dotychczasowe życie spędziła zamknięta w pudle – nic więc dziwnego, że  zaraz po dotarciu do swojego nowego domu wyskoczyła z pudełka prosto na łono przyrody.





Z miejsca zauroczył mnie jej oryginalny mold – pociągła twarz, „orli nos”, zarumienione policzki, przenikliwe spojrzenie i lekko tajemniczy wyraz twarzy. Typ ciałka Moiry to Model Muse, na szczęście bez rąk zgiętych w łokciach. (Nie mam pojęcia, może jest więcej takich „niezgiętych” Model Muse’ów, ale do tej pory ten typ ciała kojarzył mi się właśnie ze zgiętymi łokciami). Włosy ma czarne jak heban, o fajnej długości i bardzo "podatne" na tworzenie przeróżnych fryzur.

Strój i dodatki wykonano z naprawdę bardzo dużą dbałością o detale - oprócz frędzlowatej sukienki zachwyciły mnie przede wszystkim buciki :)

Z kolei płaszcz od strony wewnętrznej jest podszyty mieniącymi się na zielono piórami (szkoda, że zdjęcie nie jest w stanie oddać tego efektu...)

Od strony zewnętrznej mamy mięciutkie futerko:

Mogę z ręką na sercu powiedzieć, że lalkowa pasja powróciła :) Nie przypuszczałam, że przyjazd Moiry sprawi mi tyle frajdy. Jestem nią absolutnie urzeczona.



P.S.: Rozładowane baterie i podgryzające fotografa komary trochę pokrzyżowały mi plany, ale obiecuję, że to dopiero początek sesji z Moirą w roli głównej :)

piątek, 19 sierpnia 2011

Czerwona sesja

Ostatnio lalkowe stadko znacznie się przerzedziło. Część dziewczyn znalazła sobie nowe domy, reszta, popakowana w pudła, jest w trakcie „poszukiwań”… Na strychu* zostały tylko dwie, najważniejsze i najukochańsze – Pamuk i Ifianassa.  Dziewczyny trochę z nudów, trochę z tęsknoty za dawnymi koleżankami, a trochę w oczekiwaniu na nową (jak Poczta pozwoli, będę ją mogła przedstawić w kolejnym poście) postanowiły popozować do małej sesji na tle czerwonej kotary. Sukienka i buty Ifi to w rzeczywistości strój chilijskiej Barbie z ’98 roku.


















*”Strych” to broń Boże nie jakaś zapleśniała, porośnięte pajęczynami nora; raczej przytulny kącik, składowisko akcesoriów związanych z moimi dwoma pasjami: lalkami i filmem. Nie chciałabym zostać posądzona o przetrzymywanie moich lalek w nieludzkich warunkach ;)

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Gdyby ktoś był zainteresowany...

Jeszcze dłuższa nieobecność. Ale pasja lalkowa - zgodnie z przewidywaniem bardziej doświadczonych kolekcjonerów - na szczęście powróciła :) Co nie zmienia faktu, że większość moich lalek wyląduje na Allegro. Nie, nie zwariowałam, po prostu "wymienię" sobie te, do których jestem mniej przywiązana na jedną, wymarzoną. Więc gdyby ktoś był zainteresowany, najdalej za kilka dni (chociaż postaram się z tym uwinąć jeszcze dzisiaj) na mojej stronie (Sakura3) pojawi się kilka laleczek do sprzedania (m.in. Inuit Legend i Mbili).
Serdeczne pozdrowienia i dzięki za ciepłe komentarze po ostatnim wpisie!