poniedziałek, 31 stycznia 2011

Marzenie

Natłok zajęć, półprzytomność i ponura pogoda zdecydowanie nie sprzyjają pisaniu postów... Dlatego, zamiast zaprezentować obiecaną Inuitkę (która cierpliwie czeka w kolejce :)), przedstawiam dzisiaj kolejną panią z mojej listy marzeń:




Larsowa Mbili, bo to o niej mowa, urzekła mnie od pierwszego wejrzenia swoją oryginalnością. Niespotykany mold, interesujący typ urody, cudne afro, przepiękny odcień skóry… A do tego niezwykły strój, w którym tak bardzo jej do twarzy. Z tymi piórami przypomina mi egzotycznego ptaka. W jakiś sposób kojarzy mi się też z filmem Michele Soaviego ‘Stage fright’, którego głównym bohaterem był morderca przebrany za olbrzymią sowę :)

Na deser zdjęcie jej cudnej buźki, które prezentuję dzięki uprzejmości Therese ze strony http://www.abcdoll.org/ – Therese, thanks a million :)!



Ech, mam nadzieję, że kiedyś ją zdobędę :)

I jeszcze małe ogłoszenie: z góry przepraszam za ewentualne nieodpisywanie na komentarze i nieodwiedzanie innych blogów. Z przyczyn (raczej) niezależnych od siebie przez najbliższe 2-3 tygodnie nie będę miała takiej możliwości. Ale na pewno najdalej w połowie lutego zaprezentuję Inuitkę!

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Italiana

Nowy Rok chciałabym rozpocząć od przedstawienia lalki reprezentującej kraj z pewnych powodów szczególnie bliski mojemu sercu :) Poznajcie Carmen, jedyną w mojej kolekcji Włoszkę!



Carmen pochodzi z serii Dolls of the World i była jedną z pierwszych lalek, jakie kupiłam sobie po ponad 10-letniej przerwie i ponad 10-letnim udawaniu, że lalki już mnie nie interesują :) (Co za głupota, prawda?). Jest też jedną z niewielu lalek, których NIE kupiłam przez Internet. Pewnego pięknego wrześniowego dnia wypatrzyłam ją w warszawskim Smyku i kilka godzin później była moja.



Carmen jest też jedyną w mojej kolekcji lalką z odsłoniętymi zębami :) Bardzo podoba mi się jej mold (podobny ma najnowsza Spanish Barbie), zdecydowanie wyróżniający się na tle Angel/Goddess, których jest u mnie prawdziwe zatrzęsienie :) Mały pieprzyk, mocny cień wokół oka i czerwona chusta zdecydowanie dodają jej charakteru. Włosy ma ciemnobrązowe, miejscami rozjaśnione złocistymi refleksami.




Bardzo podoba mi się też jej suknia. Dopełnieniem stroju jest tradycyjna czarna chusta.






Korzystając z „wiosennej” pogody zabrałam Carmen na wieś, gdzie – w stroju pożyczonym od indiańskich koleżanek – doczekała się małej sesji.













Poniższe zdjęcie zrobiłam specjalnie z myślą o Marku :)





A tu z koleżankami:





Na koniec muszę poinformować garsteczkę zainteresowanych czytelników, że niestety kończę z dwujęzycznymi postami – scusi, Emiko :( Tłumaczenie na włoski było świetną zabawą, ale zabierało mi zbyt dużo czasu.