poniedziałek, 17 stycznia 2011

Italiana

Nowy Rok chciałabym rozpocząć od przedstawienia lalki reprezentującej kraj z pewnych powodów szczególnie bliski mojemu sercu :) Poznajcie Carmen, jedyną w mojej kolekcji Włoszkę!



Carmen pochodzi z serii Dolls of the World i była jedną z pierwszych lalek, jakie kupiłam sobie po ponad 10-letniej przerwie i ponad 10-letnim udawaniu, że lalki już mnie nie interesują :) (Co za głupota, prawda?). Jest też jedną z niewielu lalek, których NIE kupiłam przez Internet. Pewnego pięknego wrześniowego dnia wypatrzyłam ją w warszawskim Smyku i kilka godzin później była moja.



Carmen jest też jedyną w mojej kolekcji lalką z odsłoniętymi zębami :) Bardzo podoba mi się jej mold (podobny ma najnowsza Spanish Barbie), zdecydowanie wyróżniający się na tle Angel/Goddess, których jest u mnie prawdziwe zatrzęsienie :) Mały pieprzyk, mocny cień wokół oka i czerwona chusta zdecydowanie dodają jej charakteru. Włosy ma ciemnobrązowe, miejscami rozjaśnione złocistymi refleksami.




Bardzo podoba mi się też jej suknia. Dopełnieniem stroju jest tradycyjna czarna chusta.






Korzystając z „wiosennej” pogody zabrałam Carmen na wieś, gdzie – w stroju pożyczonym od indiańskich koleżanek – doczekała się małej sesji.













Poniższe zdjęcie zrobiłam specjalnie z myślą o Marku :)





A tu z koleżankami:





Na koniec muszę poinformować garsteczkę zainteresowanych czytelników, że niestety kończę z dwujęzycznymi postami – scusi, Emiko :( Tłumaczenie na włoski było świetną zabawą, ale zabierało mi zbyt dużo czasu.

12 komentarzy:

  1. Piękna ta Włoszka :-)
    Super jest ta pierwsza fotka na tle drzew.

    I ona była w Smyku ! Że ja tam tak rzadko chodzę :-(

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba lalka, super włosy, fajne ma te pasemka :)
    Ale nic nie przebije tej Twojej dłoni, fajnie, że się pokazałaś.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczna. Też mam w planach Włoszkę, ale raczej z wcześniejszej serii. Ale to bardzo odległe plany :P No to teraz czekamy na kawałek nogi czy ucha :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne zdjęcia, a i sama Carmen ma niezły błysk w oku. Masz rację ubranko jest rewelacyjne. Jeżeli chodzi o stylizacje w indiańskich klimatach, to nie do końca pasuje na Indiankę. Wiem, wiem, to tylko zabawa w przebieranie ubranek. Urody tych dwóch smagłych Indianek, nic nie przebije.

    OdpowiedzUsuń
  5. Z Carmen byłaby świetna cyganka, lecz jak mówi przysłowie "ładnemu we wszystkim ładnie". Gdybym ja ją gdzieś wypatrzyła, to też długo by nie grzała miejsca na półce.
    Kim jest ta koleżanka z czerwonymi ustami, bo jakoś nie poznaję?

    OdpowiedzUsuń
  6. Prześliczne lale sobie wybierasz, ale że w Smyku taka lala była... nie do pomyślenia ;-) U mnie w Smyku królują Steffi w wygórowanej cenie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ola i Dollsecondhand - no właśnie, i to przez dłuższy czas, bo kiedy zajrzałam tam 2-3 miesiące później, jeszcze kilka takich lalek stało w gablotce.
    Mark i Jola - dzięki, ale chyba póki co poprzestanę na rękach :)
    Ania - a mi indiańska wersja się podoba, może dlatego, że to ubranko trochę zmienia sylwtkę Carmen, sprawia, że wydaje się wyższa. Chociaż też jestem zdania, że nic nie przebije Indianek ;)
    RudyKrólik - w takim razie życzę Ci, żeby też pojawiła się w jakimś Twoim pobliskim sklepie. Czerwonousta to Inuit legend, która czeka na swoją kolej do opisania :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam:) Piękna ta włoszka, sama chciałabym mieć taką. A sesja wyszła wspaniale, najbardziej przypadło mi do gustu przedostanie zdjęcie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Muszę Ci powiedzieć, że Carmen wywarła na mnie wrażenie. Niezwykle piękna kobieta. Aż słowo lalka mniej pasuje. Ma niezwykle wyrazisty charakter, ogromnie na nią miło patrzeć, aż wzroku nie mogłam oderwać. Piękna. I widzę, że skrywasz jeszcze jedną ślicznotkę :). Jest następna w kolejce? Interesuje mnie jej suknia :D.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziewczyny - dzięki, cieszę się, że Wam się podoba :) A ślicznotkę na pewno niedługo zaprezentuję!

    OdpowiedzUsuń