Po dłuuugiej podróży z „postojami” (na szczęście nie w Urzędzie celnym – uff!) dotarła do mnie kolejna ślicznotka – oczywiście Indianka, bo jakżeby inaczej :) To właśnie dla niej posprzedawałam większość lalek ze swojej kolekcji – ale po rozpakowaniu pudła stwierdzam, że absolutnie była tego warta! Tadaam:
Tak, przyjechała do mnie moja wymarzona Wind Rider. Na dzień dobry zrobiłam jej masę zdjęć (dopóki nie rozładowały się baterie :)), ale nie jestem pewna, czy zdjęcia są w stanie w pełni oddać urok tej laleczki.
Tak wyglądała jeszcze w pudle:
A tak po wyjęciu:
Nazwałam ją Moira – imię chyba dosyć adekwatne, skoro decyzja o jej zakupie zadecydowała o losach większości moich lalek…
Biedaczka przez kilka długich tygodni była w męczącej podróży, a całe swoje dotychczasowe życie spędziła zamknięta w pudle – nic więc dziwnego, że zaraz po dotarciu do swojego nowego domu wyskoczyła z pudełka prosto na łono przyrody.
Z miejsca zauroczył mnie jej oryginalny mold – pociągła twarz, „orli nos”, zarumienione policzki, przenikliwe spojrzenie i lekko tajemniczy wyraz twarzy. Typ ciałka Moiry to Model Muse, na szczęście bez rąk zgiętych w łokciach. (Nie mam pojęcia, może jest więcej takich „niezgiętych” Model Muse’ów, ale do tej pory ten typ ciała kojarzył mi się właśnie ze zgiętymi łokciami). Włosy ma czarne jak heban, o fajnej długości i bardzo "podatne" na tworzenie przeróżnych fryzur.
Strój i dodatki wykonano z naprawdę bardzo dużą dbałością o detale - oprócz frędzlowatej sukienki zachwyciły mnie przede wszystkim buciki :)
Z kolei płaszcz od strony wewnętrznej jest podszyty mieniącymi się na zielono piórami (szkoda, że zdjęcie nie jest w stanie oddać tego efektu...)
Od strony zewnętrznej mamy mięciutkie futerko:
Mogę z ręką na sercu powiedzieć, że lalkowa pasja powróciła :) Nie przypuszczałam, że przyjazd Moiry sprawi mi tyle frajdy. Jestem nią absolutnie urzeczona.
P.S.: Rozładowane baterie i podgryzające fotografa komary trochę pokrzyżowały mi plany, ale obiecuję, że to dopiero początek sesji z Moirą w roli głównej :)
Vov Zoe
OdpowiedzUsuńOna jest przepiękna, co prawda rysy headmoldu mało Indiańskie ale za to ten strój cudo!
Jest niesamowita, a na żywo wygląda za pewne milion razy lepiej! Gratuluję tak wspaniałej lalki ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Wielkie gratulacje, tak wspaniałej lalki. Wygląda bardzo okazale, cieszę się, że pasja powróciła:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie wspaniała lalka ! Niesamowita uroda !
OdpowiedzUsuńZoe, dla takiej lalki było warto! Jest przepiękna i bardzo podoba mi się ten zadarty nosek :-) A płaszcz z piór imponujący! Cieszę się, że od nowa zaraziłaś się wirusem lalkowym! :-D
OdpowiedzUsuńPiękna, piękna, piękna! *__*
OdpowiedzUsuńJeeej, ale cudo, a ten strój to mistrzostwo świata w wykonaniu Mattela- gratuluję nabytku i zassssdroszczę!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że tak Wam się spodobała!
OdpowiedzUsuńCzuję się zmotywowana do zrobienia kolejnej sesji zdjeciowej :)
Ale ma niesamowitego ciucha :) Bardzo szczegółowo wykonany.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne zdjęcia lalki, zwłaszcza kolczyków z bliska. Bardzo mnie zaciekawiły :)
Pozdrowionka :D
Kolejne zdjęcia już wkrótce, będę pamiętać o kolczykach :) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńTakiej indianki jeszcze nie widzialam!
OdpowiedzUsuńJest niesamowita!!!! Oczarowala mnie jej buzia! Super!!!! Serdecznie pozdrawiam;-)))